Film
czas: 2 godz.13 min.
reżyseria: Julie Taymor
scenariusz: Dick Clement/Ian La Frenais
gatunek: melodramat, musical
produkcja: USA, Wielka Brytania
światowa premiera: 9 września 2007
polska premiera: 4 stycznia 2008
Ostatnio polscy fani legendarnego zespołu The Beatles mają
powody do radochy: 22 czerwca swój pierwszy koncert (w pięćdziesięcioletniej karierze, huhu!) w naszym kraju da sir Paul McCartney! Dla wielu spełnienie wieloletnich marzeń, dla innych wydarzenie kulturalne, na którym warto się pojawić, a dla innych okazja, by za kilka lat móc powiedzieć dzieciom: byłam na koncercie Beatlesa, ha! I ja, jako fanka Beatlesów, pozostając w beatlesomaniakalnym klimacie, chciałabym polecić film ,,Across the Universe" z 2007 roku.
Trochę o filmie: historia, co raczej nie dziwi, osadzona
jest w hippisowskich latach ’60 XX wieku. Filmowy Jude jedzie do Ameryki, by tam odnaleźć
swojego ojca. Zaprzyjaźnia się z Maxem, i zakochuje w jego siostrze- Lucy- która kilka miesięcy wcześniej straciła swojego chłopaka, stacjonującego na wojnie w Wietnamie. Tym bardziej
wzrastają jej obawy, gdy do służby powołany zostaje Max. Cała historia miłości Juda i Lucy, obraca się
wokół problemów rasowych, przemian społecznych w Ameryce (,,Revolution", słuchać słuchać) i wojny wietnamskiej.
Przyznaję- niektóre sceny mogą wydawać się niezrozumiałe. Ja
sama pierwszy raz film ten zobaczyłam nie będąc jeszcze-tak jak jest teraz-
fanką Beatlesów i chyba dlatego wielu rzeczy nie rozumiałam, wydawały mi się
zbyt abstrakcyjne . Ale nie chcę przez to powiedzieć, że widzom nie
słuchającym i nie wiedzącym nic o zespole, film ten się nie spodoba. Myślę jednak- i
tutaj za przykład stawiam samą siebie- że po poznaniu historii i dyskografii
Beatlesów film stanie się dużo jaśniejszy i sporą satysfakcję będą dawały nagłe
olśnienia, dlaczego jest tak a nie inaczej- i uwierzcie mi, w tym filmie
wszystko (wchodzenie przez okno w łazience, plakat Brigitte Bardot...) ma swoją symbolikę, chociaż mimo obejrzenia go kilka razy nadal nie
jestem pewna, czy wszystko rozumiem.
No i skoro to musical, ciężko nie powiedzieć czegoś więcej o samej muzyce. Najsłynniejsze przeboje Beatlesów – m.in. ,,Hey Jude” czy ,,All you need is love” -w nowych aranżacjach- jednych mogą odrzucać, a innych zachwycać. Pewnie dlatego tak wielu fanów Beatlesów film ten strasznie się nie spodobał, bo uważali go za swego rodzaju profanację.
W musicalu oprócz młodych,
początkujących i utalentowanych aktorów pojawiają się takie sławy jak Joe
Cocker czy Bono z U2. Wykonują co prawda po jednej piosence, ale z moich
obserwacji wynika, że to własnie ich wykonania wywołują największe dyskusje.
Zastanawiając się, jaka jest moja ulubiona scena czy
piosenka z filmu, z czasem doszłam do wniosku, że spośród tylu świetnych
wykonań, bo aktorzy grający główne role: Juda, Lucy, Maxa czy –chyba
szczególnie- Sadie, mają świetne głosy idealnie wpisujące się w aranżacje,
doszłam do wniosku że po prostu się nie da. Uwielbiam wykonanie ,,If I Feel” i
,,Something”, przy czym bardzo lubię scenę ,,With a Little help from my
friends” i ,,Revolution". I wiele, wiele innych, mogłabym tak wymieniać długo, ale to kiedyś tam wyjdzie ;>
<a tę scenę uwielbiam tak, że bardziej chyba już się nie da>
A. No tak. Jak mogłam tego gdzieś nie wcisnąć. JIM STURGESS. Mistrzunio! (tak. pisząc o aktorach ,,Mistrz" używam TYLKO w kontekście Nortona. Do Sturgessa/Goslinga/McAvoya <i kilku innych. wyjdzie w praniu> używam ,,Mistrzunio"). Od czasu obejrzenia ,,Across..." jestem absolutnie oczarowana Jego aktorstwem. (OK.i całokształtem.Baba. Brytyjski akcent, takie tam).
Bardzo, bardzo polecam ten film nie tylko Beatlesomaniakom. Jak
już mówiłam- opinie są skrajne, ale pewne jest, że inaczej spojrzy na niego
ktoś, kto ma powierzchowną wiedzą na temat Beatlesów i ktoś, kto naczytał się
historii i ciekawostek- w obu przypadkach za przykład biorę samą siebie.
Trailerek:
Bonusik na dziś:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz