reżyseria: Bennett Miller
scenariusz: Aaron Sorkin, Steven Zaillian
gatunek:dramat, biograficzny, sportowy
produkcja: USA
światowa premiera: 9 września 2011
polska premiera: 9 grudnia 2011
Na samym początku prowadzenia bloga wspomniałam, że jestem
kibicem siatkarskim (brzmi dość oficjalnie. Podoba mi się dwuznaczność słowa ,,support”
w jezyku angielskim, gdzie słowo to oznacza zarówno sportowe ,,kibicowanie”,
jak i ,,wspieranie”. W języku polskim nie są to-niestety- słowa jednoznaczne, a
kibicowanie, mecze i samo słowo ,,kibic” odbierane jest przez wielu negatywnie
jako fanatyzm na tle jednej, jedynej drużyny. Nie tak powinno być. Zdecydowanie
nie.). Uwielbiam wszystkie emocje związane z siatkówką, wspomnienia,
perspektywy na kolejne wielkie ekscytacje i wzruszenia. Od kilku lat wciągnięta
przez ten świat- nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
Dlatego tak bliskie są mi filmy o tematyce sportowej. Choć
zazwyczaj niechętnie po nie sięgam, obawiając się, że nie wystarczająco
przedstawią ten-tak bliski dla wielu ludzi- temat, seans najczęściej kończy się
bardzo miłym odkryciem, że jednak..można! ;> Również w filmie można
przedstawić sport tak, żeby wzbudził spore emocje.
,,Moneyball”. Film po
którym nie oczekiwałam wiele. Choć oparty na faktach- niepozorny i-wydawałoby
się- błahy dramat, powstały na podstawie powieści Michaela Lewisa.
Opowiada historię menagera drużyny baseballowej Oakland
Athletics- Billy’ego Beane’a (za tę rolę Brad Pitt został nominowany do
Oscara). Ograniczony niskim budżetem klubu, zmuszony jest pożegnać się ze
świetnymi zawodnikami, którzy stanowili nadzieję na podniesienie się klubu z
fatalnej pozycji. Wraz z nowym asystenem- Peterem (Jonah Hill) – wprowadzają
rewolucję. Zamiast- jak dotychczas- pozyskiwać najlepszych zawodników, wolą na
ich miejsce przyjąć kilku innych, w których widzą- na podstawie ekonomicznej
analizy- szanse na rozwój. Zamiast kierować się emocjami i decyzjami zarządu
klubu- opierają się na logicznych wyliczeniach programu komputerowego.
Pozyskują tym samym młodych, utalentowanych, ale zapomnianych zawodników, długo
pomijanych przez inne kluby. Przez swoje-często kontrowersyjne-decyzje,
narażają się na krytykę ze strony zarządu, trenera, kibiców i dziennikarzy.
Ciężko nie wspomnieć o roli Brada Pitta. Nigdy specjalnie nie przepadałam za jego rolami. Wręcz filmy z jego udziałem (poza ,,Fight Clubem", a jakże! ;> ) mnie odrzucały. Ale po tym filmie moja sympatia wzrosła tysiąckrotnie. Jestem oczarowana.
Film o baseballu, więc w Ameryce nie mógł przejść bez echa.
Uwielbiany przez wszystkich amerykanów sport budzi w nich przeogromne emocje,
mecze i baseballiści są wydarzeniami narodowymi a kluby łączą pokolenia. Osobiście, jako kibic
siatkarski, mający swój ulubiony klub/zawodnika, wiem, co znaczą sportowe
emocje związane zarówno z wygraną jak i przegraną (nie mylić z, ,porażką”)
ukochanego zespołu, jednak fenomen baseballu wciąż jest dla mnie jedną wielką
tajemnicą, którą mam nadzieję kiedyś rozwikłać.
Mimo początkowego braku efektów rewolucyjnych zmian- Billy i
Peter nie poddają się. Chcą, a chyba wręcz muszą udowodnić, że ich śmiałe
decyzje miały sens. I że kilka porażek nie jest w stanie ich podłamać.
I właśnie TO w tym filmie jest piękne. Pokazuje bardzo ważną
(nie tylko w sporcie) zasadę, że choćby nie wiem jak nas krytykowali, jak źle
by nam nie szło, to nie można się poddawać, i-mimo wszystko- trzeba starać się
dalej.
Bardzo, ale to bardzo motywująca, prawdziwa historia.
Piękna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz