Wyznania gejszy- Arthur Golden


Książka
stron: 463
tytuł oryginału: Memoirs of a Geisha
język oryginału: angielski
data I wydania: 1997
tematyka: literatura  piękna


Zastanawia mnie- jak wiele prawdy zawartej jest w fikcji literackiej, wykreowanej przez Arthura Goldena, autora ,,Wyznań gejszy”. Sam pisarz tak wypowiada się w podziękowaniach: ,,Choć postać Sayuri i jej dzieje należą do świata fikcji, zawierają wiele historycznych faktów z życia gejsz w latach trzydziestych i czterdziestych”. Jak wiele?  Na to pytanie żadne podania, żadne wspomnienia, nie dadzą jednoznacznej odpowiedzi.

Nigdy nie pociągała mnie kultura Japońska. Uwielbiając wielkie, pełne pośpiechu miasta, kraj (poprzez ciąg skojarzeń ,,kwiat wiśni- pola- niesamowita architektura- gejsze- piękne kobiety w pięknych strojach”) ten uważałam za oazę spokoju. Kompletnie niepoznaną i niemożliwą do zrozumienia dla ludzi kultury europejskiej, przez co niezwykle tajemniczą i pociągającą.

Nie byłam więc zbyt pozytywnie nastawiona, gdy w moje ręce wpadła książka ,,Wyznania gejszy”. Ociekająca pojęciami związanymi z kulturą japońską opowieść o paniach do towarzystwa? No nie, to nie dla mnie. Celowo użyłam wyrażenia ,,panie do towarzystwa”. Z czym kojarzą się w Europie i Ameryce? Z prostytucją oczywiście, jednoznacznie. Zresztą, i w książce jest o tym fragment:

              ,,Po przeprowadzce do Nowego Jorku dowiedziałam się, z czym ,,gejsza’’ kojarzona jest przez przeciętnych mieszkańsów Zachodu. Zdarzało się na przyjęciach, że przedstawiono mnie jakieś młodej damie (…). Gdy wychodziło na jaw, że byłam gejszą w Kioto, usta rozmówczyni wykrzywiał dziwny uśmiech i zapadała chwila ciszy(…). Zresztą, nie musiałam się nawet wysilać, gdyż w oczach poznanej przed chwilą kobiety widziałam wyraźne odbicie jej myśli : ,,Boże! Rozmawiam z prostytutką! ‘’ „

A w Japonii? Kobieta do towarzystwa- mająca zapewnić kulturalną rozrywkę mężczyźnie poprzez rozmowę, taniec, śpiew czy grę na instrumentach, której przez lata uczy się w specjalnej, rygorystycznej, tradycyjnej szkole dla przyszłych gejsz.

Książka, inspirowana wspomnieniami Mineko Iwasaki, opowiada historię Sayuri- gejszy, która mając niespełna dziesięć lat została zabrana z domu rodzinnego do ,,domu gejsz” w Gion. Jest to niezwykły zapis przeżyć małej dziewczynki, opowiedzianych z perspektywy doświadczonej gejszy, a przede wszystkim- dojrzałej kobiety. Zapis wyrzeczeń i poświęceń, jakie musiała ponieść w drodze na szczyt umiejętności gejszy.

Świetna narracja pozwala w pełni wczuć się w akcję. Główna bohaterka wydaje się być postacią bardzo realną i bliską czytelnikowi. Śledząc jej przeżycia, wzloty, upadki, przemyślenia, przeżywamy je razem z nią. Ponadto- książka daje sporą wiedzę nt kultury japońskiej- nie tylko życia tamtejszych gejsz. No i jest źródełkiem wielu pięknych cytatów.

Nigdy nie pomyślałabym, że książka, której akcja jest tak mocno obsadzona w kulturze japońskiej, tak bardzo mnie wciągnie i rozbudzi we mnie tak wielką ciekawość i chęć dalszego poznawania tego niezwykłego świata.

Przede mną ekranizacja tej niezwykłej książki. Od kilku ładnych miesięcy czeka na swoją kolej, ale jakoś tak..nie chcę się za nią zabrać. Obawiam się, że- oczarowana książką- zawiodę się na filmie. No ale..sprawdzę.

Oszukana-Clint Eastwood


czas: 2 godz 20 min
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: J.Michael Straczynski
gatunek:dramat

produkcja: USA
światowa premiera: 20 maja 2008
polska premiera: 27 lutego 2007


Od niedawna wszystkie telewizje, portale internetowe i gazety podziwiają/krytykują/komentują decyzję Angeliny Jolie dotyczącą usunięcia obu piersi w obawie przed wysoko prawdopodobnym nowotworem. Jej  odważny krok wzbudził falę dyskusji na temat badań profilaktycznych i świadomości zdrowotnej kobiet. Ja-zaliczam się do pierwszej grupy. 
Podziwiam ją. Podziwiam fakt, że-mimo pełnej świadomości tego, że aktorstwo nierozerwalnie łączy się z ciałem i bądź co bądź uważana jest za ,,symbol seksu"- odważnie, w trosce o swoje dzieci, poddała się zabiegowi, który ryzyko zachorowanie zmniejszył z 87%, do ok. 3%.

 Jak tłumaczy- nie chciała, by jej dzieci przeżyły to, co ona: by musiały uczestniczyć i zmagać się z obrazem umierającej mamy. Podziwiam za to, że postawiła dobro swoich dzieci ponad aktorstwo, wygląd i poczucie swojej kobiecości- bo przecież wciąż niewiele kobiet decyduje się na tak odważny krok- tym bardziej prewencyjnie- bojąc się odrzucania i stania się mniej atrakcyjną dla mężczyzn. Jolie pokazuje, jak ważna jest świadomość swojego ciała i badania pozwalające określić ryzyko zachorowania bądź wykryć nowotwór. Pełen szacunek i podziw.

Trochę ,,zainspirowana" tematem Angeliny Jolie, chciałam polecić jeden z moich ulubionych filmów- choć nie jest to tytuł, do którego się chętnie czy często wraca. Chyba, że dla świetnego aktorstwa dzisiejszej bohaterki.

Mówię tu o filmie ,,Oszukana” inspirowanego wydarzeniami z 1928 roku, kiedy to 22 letni mężczyzna  na terenie  USA porywał i mordował małych chłopców.

Pewnego dnia Christine Collins, samotnie wychowująca dziecko matka, musi niespodziewania wyjść  do pracy, zostawiając synka bez opieki. Gdy wraca-  chłopca nie ma.
Rozpoczynają się poszukiwania. Policja, krytykowana przez wszystkich za brak efektów swojej pracy, jest żądna sukcesu . I –ich zdaniem- go odnosi. Bo po kilku miesiącach, w blaskach fleszy, w obecności dziesiątek dziennikarzy, na stację wjeżdża pociąg, z którego wysiada chłopiec. Jednak nie ten, którego filmowa matka oczekiwała.
Policja wmawia jej, że nie poznaje własnego syna, bo  minął dłuższy czas, bo jest w szoku i właściwie- dlaczego nie mogłaby wziąć chłopca do domu, ot tak, na ,,próbę”?



I Christine się zgadza, cały czas próbując udowodnić, że zaszła okrutna pomyłka. I ma wydawałoby się niezbite dowody na potwierdzenie tego, że policja po raz kolejny zawiodła, np. wzrost swojego biologicznego syna w przeddzień zaginięcia, który znacząco różni się od wzrostu ,,nowego" chłopca.
Jednak próby jakiegokolwiek buntu wobec rzekomego sukcesu władzy kończą się zamknięciem głównej bohaterki w zakładzie dla psychicznie chorych. Na szczęście, z pomocą przybywa powszechnie szanowany pastor- w tej roli John Malkovich-  który publicznie sprzeciwia się okrutnym metodom działania policji.

Clint Eastwood, reżyser tego dzieła, stworzył obraz niezwykle wzruszający, bardzo mocno oddziałujący  na emocje i psychikę widza. Wszystko świetnie ze sobą współgra, a film był nominowany w trzech kategoriach do Oscara: za najlepszą rolę kobiecą, najlepszą scenografię i najlepsze zdjęcia;  wszystko tworzy poruszającą, wciągającą całość. Dodatkowo wpływa na to fakt, że na samym początku widz jest informowany, że film nie jest wymysłem reżysera, a prawdziwą historią.

Mimo, że film jest naładowany negatywnymi emocjami, momentami daje nadzieję, że może się uda, że sprawiedliwość zwycięży. Poza tym: film-zresztą nie tylko film, ale jeśli się wczytać, cała historia z 1928- zostawia wiele pytań, niewyjaśnionych motywów, zagadek, nad którymi po seansie dość długo się rozmyśla.

Moneyball- Bennett Miller

czas: 2 godz 13 min
reżyseria: Bennett Miller 
scenariusz: Aaron Sorkin, Steven Zaillian
gatunek:dramat, biograficzny, sportowy
produkcja: USA

światowa premiera: 9 września 2011
polska premiera:  9 grudnia 2011



Na samym początku prowadzenia bloga wspomniałam, że jestem kibicem siatkarskim (brzmi dość oficjalnie. Podoba mi się dwuznaczność słowa ,,support” w jezyku angielskim, gdzie słowo to oznacza zarówno sportowe ,,kibicowanie”, jak i ,,wspieranie”. W języku polskim nie są to-niestety- słowa jednoznaczne, a kibicowanie, mecze i samo słowo ,,kibic” odbierane jest przez wielu negatywnie jako fanatyzm na tle jednej, jedynej drużyny. Nie tak powinno być. Zdecydowanie nie.). Uwielbiam wszystkie emocje związane z siatkówką, wspomnienia, perspektywy na kolejne wielkie ekscytacje i wzruszenia. Od kilku lat wciągnięta przez ten świat- nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

Dlatego tak bliskie są mi filmy o tematyce sportowej. Choć zazwyczaj niechętnie po nie sięgam, obawiając się, że nie wystarczająco przedstawią ten-tak bliski dla wielu ludzi- temat, seans najczęściej kończy się bardzo miłym odkryciem, że jednak..można! ;> Również w filmie można przedstawić sport tak, żeby wzbudził spore emocje.

 ,,Moneyball”. Film po którym nie oczekiwałam wiele. Choć oparty na faktach- niepozorny i-wydawałoby się- błahy dramat, powstały na podstawie powieści Michaela Lewisa.

Opowiada historię menagera drużyny baseballowej Oakland Athletics- Billy’ego Beane’a (za tę rolę Brad Pitt został nominowany do Oscara). Ograniczony niskim budżetem klubu, zmuszony jest pożegnać się ze świetnymi zawodnikami, którzy stanowili nadzieję na podniesienie się klubu z fatalnej pozycji. Wraz z nowym asystenem- Peterem (Jonah Hill) – wprowadzają rewolucję. Zamiast- jak dotychczas- pozyskiwać najlepszych zawodników, wolą na ich miejsce przyjąć kilku innych, w których widzą- na podstawie ekonomicznej analizy- szanse na rozwój. Zamiast kierować się emocjami i decyzjami zarządu klubu- opierają się na logicznych wyliczeniach programu komputerowego. Pozyskują tym samym młodych, utalentowanych, ale zapomnianych zawodników, długo pomijanych przez inne kluby. Przez swoje-często kontrowersyjne-decyzje, narażają się na krytykę ze strony zarządu, trenera, kibiców i dziennikarzy.



Ciężko nie wspomnieć o roli Brada Pitta. Nigdy specjalnie nie przepadałam za jego rolami. Wręcz filmy z jego udziałem (poza ,,Fight Clubem", a jakże! ;> ) mnie odrzucały. Ale po tym filmie moja sympatia wzrosła tysiąckrotnie. Jestem oczarowana.

Film o baseballu, więc w Ameryce nie mógł przejść bez echa. Uwielbiany przez wszystkich amerykanów sport budzi w nich przeogromne emocje, mecze i baseballiści są wydarzeniami narodowymi a kluby łączą pokolenia. Osobiście, jako kibic siatkarski, mający swój ulubiony klub/zawodnika, wiem, co znaczą sportowe emocje związane zarówno z wygraną jak i przegraną (nie mylić z, ,porażką”) ukochanego zespołu, jednak fenomen baseballu wciąż jest dla mnie jedną wielką tajemnicą, którą mam nadzieję kiedyś rozwikłać.

Mimo początkowego braku efektów rewolucyjnych zmian- Billy i Peter nie poddają się. Chcą, a chyba wręcz muszą udowodnić, że ich śmiałe decyzje miały sens. I że kilka porażek nie jest w stanie ich podłamać.

I właśnie TO w tym filmie jest piękne. Pokazuje bardzo ważną (nie tylko w sporcie) zasadę, że choćby nie wiem jak nas krytykowali, jak źle by nam nie szło, to nie można się poddawać, i-mimo wszystko- trzeba starać się dalej.

Bardzo, ale to bardzo motywująca, prawdziwa historia. Piękna.